czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 4

(P.O.V.S  A.S.H.T.O.N)


Zaczęło się w majowy weekend
Szukałem uwagi, potrzebowałem interwencji
Poczułem, że ktoś na mnie patrzy
Z upudrowaną białą cerą
Czułem ten kontakt

Sposób w jaki na mnie patrzyła był 
niedorzeczny...



Dziewczyna patrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem. Starałem ukrywać swoje emocje i liczyłem na to, że coś wkrótce odciągnie jej uwagę od tej rozmowy. Wiedziałem, że oczekuje odpowiedzi, której nie potrafię i nie mogę jej udzielić. Po chwili zrozumiałem, że jedyną osobą, która może mi pomóc wyjść z tej niezręcznej sytuacji jest jej przyjaciółka - Emily. 
- Więc? - starała się dalej wydobyć ze mnie informację. Odwróciłem od niej wzrok, przenosząc go na kubek kawy, po czym dopiłem jej resztki i wstałem z miejsca. Kaya wciąż nie odrywała ode mnie swoich ciemnych oczu. 
- Powiesz mi w końcu, czy może stchórzysz? - zapytała, przechylając głowę w bok. Uniosłem wysoko brwi, spoglądając na nią z chytrym uśmiechem, po czym pokręciłem z dezaprobatą głową i opuściłem lokal. Po wyjściu z kawiarenki nie zdążyłem postawić co najmniej dwóch kroków, a już byłem przytulany przez jedną z fanek. Odwzajemniłem uścisk i się uśmiechnąłem.
- Tak się ciesze, że w końcu udało mi się spotkać chodź jednego z was - zaświergotała dziewczyna o rudym warkoczu, uplecionym na lewym ramieniu. Dziewczyna wyciągnęła swój telefon i ustawiła się do zdjęcia. Szeroko się uśmiechnąłem i przelotnie cmoknąłem jej policzek. Po zrobieniu zdjęcia, odwróciłem głowę patrząc się przez okno na spoglądającą na mnie brunetkę, której usta były lekko rozchylone. Szybko odwróciłem wzrok i pożegnałem się z fanką i ruszyłem dalej, aby jak najszybciej dojść do domu. 


(P.O.V.S. L.U.K.E)

Było już grubo po godzinie dziewiętnastej. Postanowiłem spędzić resztę wieczoru samotnie w parku. Niedawno, po powrocie do Australii znalazłem jedno miejsce, które znajduje się w jego opuszczonej części.   ( Nie ma tam nic specjalnego. Jest to jedynie niewielki plac, który na około porastają ogromne drzewa dębu i kasztanowca, oraz wysokie krzewy. Od strony wschodniej znajdują się zaniedbane czerwone róże. Jedyną rzeczą, która przykuwa moją uwagę, jest wielki pomnik upadłego anioła wybudowany na środku tego miejsca. Zawsze znajduje tu chwilę wytchnienia. Mogę odciąć się od otaczającej mnie rzeczywistości, od wszystkich kłopotów, problemów, zmartwień - od mojego teraźniejszego życia. Do placu prowadzi zapuszczona już ścieżka od północnej strony parku, która jest rzadko odwiedzana. 

Poszedłem więc do swojego magicznego miejsca słuchając przy tym swojego ulubionego zespołu Green Day. Gdy dotarłem na miejsce było jeszcze jasno. Usiadłem na brzegu pomnika opierając się o skrzydło anioła. Po niedługiej chwili zauważyłem, że nie jestem sam. Usłyszałem, jak ktoś po drugiej stronie rzeźby brzdąka na gitarze i krzyczy. Skądś znałem ten głos.
-... I wish that I can wake up with amnesia and forget about, zapomnieć o, o ... kurwa! - kolejny raz krzyknęła prawdopodobnie wyrywając kartkę z notesu.
Postanowiłem zobaczyć kim jest tajemnicza, mocno zdenerwowana osoba. Bezszelestnie wstałem i wychyliłem się zza pomnika, i zobaczyłem postać dziewczyny z długimi, kasztanowymi włosami, trzymającą w ręku siwą gitarę i bazgrzącą coś w notesie. Niestety nie mogłem dostrzec jej twarzy. Wyszedłem z ukrycia trochę bardziej przy czym niechcący kopnąłem kamień. Dziewczyna szybko się odwróciła i gwałtownie odskoczyła z miejsca, odrzucając przy tym swój instrument i pióro. W tym momencie ujrzałem jej przerażoną twarz. Była to dziewczyna z kawiarni - Emily. 
- Co ty tutaj robisz?! - spytała mnie drżącym głosem z szeroko otwartymi, błękitnymi oczami.
- Miałem właśnie spytać się ciebie o to samo - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem, patrząc się na nią przyjaźnie.

Gdy nastąpił kontakt wzrokowy, dziewczyna gwałtownie spuściła wzrok. Zauważyłem, że na jej twarzy błąka się uśmiech, który na siłę próbowała powstrzymać. Nie odpowiadając nic, zaczęła zbierać porozrzucane przedmioty. Ja natomiast usiadłem i wziąłem do ręki notes leżący obok mnie.
- Nie dotykaj tego! - Emily rzuciła się na mnie, wyrywając mi zeszyt z ręki, nie spoglądając na mnie ani razu po czym szybko schowała go do torby. Uniosłem ręce w geście poddania się i cicho zachichotałem, przez co szatynka obdarzyła mnie gniewnym spojrzeniem. 
Dziewczyna włożyła gitarę do futerału, po czym zawiesiła sobie ją na ramieniu i ostatni raz na mnie spojrzała. 
Zaczęła iść w stronę ścieżki, po czym szybko zniknęła z mojego widoku. Oparłem się o rzeźbę i zacząłem rozglądać się po okolicy, gdy nagle moje oczy zatrzymały się na zwiniętym w kulkę papierze, leżącym na ziemi. Podniosłem go i rozwinąłem, czytając jego zawartość. 


"Pamiętam ten dzień kiedy powiedziałeś mi, że odchodzisz
Pamiętam te łzy spływające po twojej twarzy
I marzenia, które za sobą zostawiłeś, nie potrzebowałeś ich
Tak jak każde życzenie, które kiedykolwiek złożyliśmy 
Chciałabym obudzić się z amnezją
I zapomnieć o ..."


Odczytałem tekst i zaniemówiłem. Nie miałem pojęcia dlaczego wyrzuciła ten fragment piosenki. Złożyłem skrawek papieru na pół i włożyłem go do tylnej kieszeni spodni. Ponownie usiadłem, aby chodź na chwilę się zrelaksować, lecz nie było mi to dane, ponieważ poczułem wibrowanie w kieszeni. 
Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na ekran. Mike.
Odebrałem i usłyszałem głos przyjaciela. Rozmowa nie trwała zbyt długo. Rozłączyłem się i schowałem telefon, po czym włożyłem dłonie do przednich kieszeni. 

Droga do domu nie zajęła mi wiele czasu. Wszedłem do środka i usłyszałem wrzaski chłopaków. Żadna nowość. Pokręciłem z dezaprobatą głową, uśmiechając się przy tym i wszedłem do salonu gdzie była reszta. Wyjąłem kartkę, którą miałem w tylnej kieszeni i rzuciłem ją na stolik. W pomieszczeniu momentalnie zapadła cisza.
- Co to? - jako pierwszy zapytał Calum. Wywróciłem oczami i rzuciłem w jego stronę kartkę, którą szybko złapał i rozwinął czytając jej zawartość na głos. 
- Kto to napisał? - zapytał Ashton, wyrywając Mulatowi kartkę z dłoni i sam ją czytając.
- Nie ważne kto, ważne, że mamy tekst do kolejnej piosenki - wtrącił się Michael siadając na kanapę.
- Nie chce jej nam przywłaszczyć. Chcę ją dokończyć - oznajmiłem opierając się o fotel - i liczę na waszą pomoc.
- Skąd wziąłeś tekst? - odezwał się Calum siadając na oparcie kanapy. Cała trójka patrzyła na mnie wyczekująco. 
- Znalazłem go w parku - odpowiedziałem lekko zdenerwowany. Nie chciałem mówić im prawdy. Znając ich od razu poszliby do Emily i powiedzieli jej o tym oczekując, że dokończy piosenkę. 


Emily i Kelsey:
Witamy po długiej nie obecności! Teraz tak. Nie dodawałyśmy rozdziałów, ponieważ byłyśmy na wakacjach z rodzinami, przyjaciółmi i nie miałyśmy czasu, a jedna z nas nie może napisać sama rozdziału ponieważ to WSPÓLNY blog i musimy się konsultować. Mamy nadzieje, że rozdział wam się spodoba ♥ Do nexta kochani x 
JUTRO POJAWI SIĘ OFICJALNY SZABLON ☺


niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 3

(P.O.V.S  K.A.Y.A)

Oto, co mi powiedziała:

Powiedziała mi, zapomnij, co myślałeś

Bo dobre dziewczyny to złe dziewczyny, 
Które nie zostały przyłapane

Więc po prostu się odwrócić i zapomnij, co widziałeś

Bo dobre dziewczyny to złe dziewczyny, 
Które nie zostały przyłapane.


Obudziłam się w środku nocy nie mogąc spać. Wciąż mam w głowie powód mojego wyjazdu do Australii. Myślałam, że jeśli wyjadę z dala od kraju wszystko zniknie niczym mgła, lecz to nie znika. Pojawia się z podwójną siłą. Nadal przypominam sobie moment, w którym odszedł na zawsze. W snach wciąż nawiedza mnie widok jego zakrwawionego ciała leżącego na środku drogi. Minęły już dwa lata, a ja wciąż nie mogę się pozbierać. Wciąż widzę jego ostatnie spojrzenie. 

Zrzuciłam z siebie kołdrę i ruszyłam do kuchni, nalewając sobie zimną szklankę wody. Wypiłam ją jednym duszkiem, po czym wróciłam do swojego pokoju. Pomieszczenie nie było zbyt duże, ale mnie się one podobało. Ciemne, bordowe ściany, na których gdzieniegdzie wisiały plakaty mojego ulubionego zespołu The Killers. W jednym z kątów stała duża, mahoniowa szafa, z której większość ciuchów znajdowała się na stojącym obok niej fotelu. Na ciemnych panelach widniał duży, brązowy dywan.
Podeszłam do szafy wyciągając z niej zwykłą, szarą bluzę i czarne legginsy. Ze sterty leżących ciuchów wyciągnęłam pogniecioną, czarną koszulkę. Szybko się ubrałam, po czym będąc na korytarzu nałożyłam na nogi trampki i tak aby nie obudzić śpiącej Emily wyszłam z mieszkania. 
Na zewnątrz panowała cisza. Zaczęłam iść w nieznanym mi kierunku. Przemierzałam przeróżne zakamarki i przecznice Sydney, aż w końcu się zatrzymałam. Położyłam się na mokrej jeszcze od rosy trawy i zaczęłam wpatrywać się w lśniące od gwiazd niebo. Dostrzegłam spadającą gwiazdę więc przymknęłam oczy i pomyślałam życzenie.  

Leżałam tak przez dłuższą chwilę przypominając sobie jego twarz, która powoli zanikała. Kasztanowe włosy, które zawsze były ułożone w artystyczny nieład, oczy koloru niebieskiego, które przypominały bezchmurne niebo, prosty nos i jego pełne, malinowe usta, które zawsze wykrzywiały się w ten szczery, biały uśmiech. 
Pamiętam jak zawsze na powitanie całował mnie w czoło i mówił te dwa słowa, których nik nie wypowiedział do mnie od jego śmierci. Jak splatał nasze dłonie, przez co zawsze pojawiało się to miłe uczucie w brzuchu zwane motylkami. Pamiętam jak przy nim mogłam być sobą. Kochał mnie taką jaką byłam. Z wadami czy bez. Jak leżeliśmy na łóżku w całkowitej ciszy. Nie potrzebowaliśmy słów, aby siebie zrozumieć. Potrzebowaliśmy tylko i wyłącznie siebie. Chodź minęło już tyle czasu wciąż nie mogę o nim zapomnieć. Nie wiem czy jest to w ogóle możliwe. 

Leżałam tak jeszcze przez chwilę gdy w końcu postanowiłam wrócić. Otworzyłam oczy, a nade mną stał znany mi już blond włosy chłopak, którego poznałam w kawiarni. 
- Co tutaj robisz? - zapytał. Nie odpowiadając na jego pytanie wstałam i otarłam rękawem bluzy oczy.
- Nie twój interes - odpowiedziałam i napięcie się odwróciłam idąc w stronę skąd przyszłam. Chłopak podbiegł do mnie i dorównał mi kroku idąc w całkowitej ciszy. Myślałam, że po jakimś czasie odejdzie, lecz on nadal dotrzymywał mi kroku. Gwałtownie się zatrzymałam i odwróciłam w jego stronę. Ashton także spojrzał na mnie.
- Dlaczego za mną idziesz? - zapytałam lekko poddenerwowana. Przeczesałam dłonią moje ciemne włosy wyczekując na odpowiedź.
- Przecież nie puszczę ciebie samej do domu we środku nocy - odpowiedział jakby było to oczywiste. Ashton oblizał usta co muszę przyznać, było cholernie seksowne. Dokładnie się mu przyjrzałam. Jego ciemne, blond włosy były potargane jakby dopiero co wstał, oczy koloru piwnego świeciły niczym dwie małe lampki. Skądś go kojarzyłam, lecz za nic w świecie nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie już go widziałam.
Ashton delikatnie się uśmiechnął gdy dostrzegł, że mu się przyglądam. Szybko odwróciłam wzrok czując pieczenie na policzkach. W tej chwili ciesze się, że jest tak ciemno.
- Umiem o siebie zadbać - w końcu odpowiedziałam zadzierając wyżej głowę by na niego spojrzeć. Chłopak górował nade mną swoją postawą, przewyższał mnie o głowę.
- Coś mi się nie wydaje - powiedział wciąż delikatnie się uśmiechając. Czy tylko mnie tak denerwuje jego zachowanie?
Cicho mruknęłam i ponownie zaczęłam iść w stronę mieszkania. Odwróciłam głowę w jego stronę i dostrzegłam, że nikogo za mną nie ma. Poszedł.

Po cichu weszłam, zamykając za sobą jak najciszej drzwi. W domu nadal panowała cisza co oznaczało, że Emily wciąż śpi. Ściągnęłam buty wrzucając je do szafy, po czym pomaszerowałam do mojego pokoju. Powiesiłam bluzę na wieszaku i ogarnęłam ciuchy leżące na fotelu, schludnie je składając. Rzuciłam się na łóżko szczelnie okrywając się kołdrą, po czym szybko zasnęłam. 

Po przebudzeniu wciąż miałam w głowie obraz blondwłosego chłopaka, którego za nic w świecie nie potrafiłam się pozbyć. Gdy teraz o tym wszystkim myślę, żałuję, że nie zapytałam się go wtedy, co robił o tak późnej porze w parku. 

By móc choć na chwilę oderwać się od tej myśli, wstałam i podreptałam do kuchni, by nalać sobie kolejnej szklanki zimnej wody. Po chwili do pomieszczenia weszła zaspana Emily, która co chwilę ziewała.
- Dzień dobry - powiedziała przecierając dłońmi oczy - która godzina? - zapytała opierając się o blat kuchenny.
- Niedługo dziesiąta - odpowiedziałam spoglądając na wiszący nad kuchenką zegarek. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i lekko otworzyła usta.
- Spóźnię się do pracy! - krzyknęła nagle, zrywając się i biegnąc w pośpiechu do pokoju. Poszłam za szatynką siadając na jej łóżku i patrząc jak połowa jej szafy lata po pokoju. 
- Znalazłaś pracę? - zapytała zakładając na siebie fioletową koszulkę i czarne rurki. 
- Umm tak, ale na razie nie chcę o tym rozmawiać, poza tym zaraz się spóźnisz do kawiarni - odpowiedziałam unikając jej wzroku. Nie chciałam aby się dowiedziała, że jeszcze jej nie znalazłam. 
- Idziesz ze mną? - zapytała zakładając w pośpiechu buty, po czym szybko rozczesała swoje długie, kasztanowe włosy. 
- Później do ciebie dojdę. Musze się ubrać - oznajmiłam idąc za nią do korytarza.
- Do zobaczenia - rzuciła zanim zatrzasnęła za sobą drzwi. 
Wróciłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Szukałam wzrokiem swoich ulubionych jeansów, których nigdzie nie było. Zamknęłam ją z hukiem i wtargnęłam do pokoju przyjaciółki w poszukiwaniu swojej zguby. Jak się okazało, trafiłam w dziesiątkę. Spodnie leżały w jednej z kupek ubrań, tuż obok gitary. Zabrałam je i wróciłam do pokoju, aby się przebrać. 

Ostatni raz spojrzałam w lustro dokładnie oglądając swoją osobę. Gdy stwierdziłam, że wszystko jest w porządku, ruszyłam do przedpokoju zakładając trampki, po czym wyszłam z mieszkania, zamykając je. W trakcie drogi do kawiarni wciąż miałam jedną myśl w głowie - aby nie było tam Ashtona. 

Wchodząc do lokalu od razu rzucił mi się w oczy siedzący blondyn. Teatralnie przewróciłam oczami idąc w jego stronę, po czym usiadłam obok niego, czekając na Emily. Nie miałam odwagi, by spojrzeć mu prosto w oczy, więc przełknęłam ślinę i się zapytałam:
- Co robiłeś wczoraj w parku? 
Chłopak odstawił na blat szklankę z kawą. Poczułam jego wzrok na sobie, więc głęboko odetchnęłam i spojrzałam w jego wielkie, piwne oczy. 
- To długa historia - odpowiedział patrząc na mnie. Lekko zmrużyłam oczy, nie rozumiejąc jego toku myślenia.
- Mam czas - odparłam, zakładając nogę na nogę.



Emma i Kelsey:


A więc witamy po tych dwóch tygodniach. dziś przychodzimy z nowy rozdziałem. Hmm.. Rozdział ten nie jest za długi, ale chciałyśmy go dodać, ponieważ za długo czekaliście. Następny będzie o wiele dłuższy, więc spokojnie :) !

Chciałybyśmy wam podziękować za tyle wejść i przynajmniej jakieś komentarze. Nie jest ich za dużo, ale i tak będziemy pisać tego bloga, nawet jeśli będzie tylko jeden czytelnik. Dojdziemy z nim do końca. Wszystko jest dokładnie obmyślone, co do jednej notki, więc spokojnie ♥ Mamy nadzieje, że rozdział się wam spodobał i chodź niektórzy zostawią po sobie komentarz, nawet z krótkim słowem "czytam :)". A więc do następnego i DZIĘKUJEMY!!! ♥


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 2

(P.O.V.S  A.S.H.T.O.N)

Witaj, aniele z mojego koszmaru
Cieniu w tle kostnicy
Niczego niepodejrzewająca ofiaro doliny ciemności
Możemy żyć jak Jack i Sally jeśli zechcemy
tam gdzie zawsze mnie znajdziesz
Możemy mieć Halloween w Boże Narodzenie
A w nocy będziemy sobie życzyć, aby to nigdy się nie skończyło
Będziemy sobie życzyć, aby to nigdy się nie skończyło

Tęsknie za Tobą, Tęsknie za Tobą...


Wciąż nie mogłem oderwać wzroku od jej błękitnych oczu. Dziewczyna stała przede mną, nieco zmieszana tą całą sytuacją. Lekko zarumieniona błądziła wzrokiem, byle by tylko nie spojrzeć na mnie. 
- Muszę już iść - powiedziała wymijając mnie. 
Nic nie odpowiedziałem, tylko patrzałem jak odchodzi. Gdy wyszła z lokalu, kierowała się wzdłuż okien od kawiarni. Wtedy nasze spojrzenia ostatni raz się skrzyżowały, po czym dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła. Odwzajemniłem jej uśmiech, idąc ku ladzie. Usiadłem na krześle, będąc myślami zupełnie gdzie indziej. Nie zauważyłem nawet, kiedy właściciel podszedł, by przyjąć zamówienie. 
- Dzień dobry! - powiedział podniosłym tonem, po czym musiałem wrócić na ziemię - co podać? - zapytał, trzymając w rękach notes i długopis.
- Umm poproszę dużą latte - odpowiedziałem przyglądając się mężczyźnie. 
- Coś jeszcze? - zapytał zapisując zamówienie.
- Nie, dziękuję - odparłem. Właściciel odszedł, a ja zostając na miejscu czekałem na kawę. Myślami cofałem się do minionej sytuacji z niebieskooką znajomą. Nie mogłem pojąć, dlaczego nigdy wcześniej tutaj jej nie spotkałem, choć byłem tu już tysiące razy. 
- Pańskie zamówienie - powiedział mężczyzna, podając mi kawę i po raz kolejny ściągając mnie na ziemię.
- Dziękuje - odpowiedziałem, płacąc należytą sumę za napój - mam jeszcze do pana pytanie - dodałem przed odejściem.
- Tak? - odpowiedział zdziwiony przystając.
- Czy zna może pan tą dziewczynę, co wychodziła stąd? Miała na imię Emily - zapytałem, licząc na to, że uzyskam pozytywną odpowiedź.
- Tak, to moja nowa pracownica - odpowiedział lekko zmieszany moim nagłym pytaniem. 
Ostatni raz podziękowałem i ruszyłem ku wyjściu, co chwilę popijając kawę. 
Przed otwarciem drzwi dokładnie rozejrzałem się dookoła, sprawdzając czy nigdzie nie ma fanów. Szybkim krokiem ruszyłem do krawężnika ulicy i ruchem ręki ściągając taksówkę. Pośpiesznie do niej wsiadłem, podając kierowcy adres. 


Wchodząc do domu usłyszałem głośny krzyk Caluma dobiegający z salonu. Bez zastanowienia ruszyłem w stronę hałasu. W pokoju panował kompletny chaos. Wszędzie porozrzucane były puste pudełka po pizzy i butelki po napojach.
- Nie ma mnie przez niecałą godzinę, a wy urządzacie w domu imprezę i to jeszcze beze mnie? - powiedziałem z wyrzutem zajmując miejsce obok Michaela, który właśnie szykował się do zjedzenia kolejnego kawałka pizzy. Bez zastanowienia wyrwałem ostatni ocalały kawałek jedzenia przyjacielowi.
- Ej! Ja to chciałem zjeść! - oburzył się Mikey zakładając ręce na krzyż.
- Jeszcze ci mało? - zapytałem przeżuwając jedzenie. 
- Ashton, gdzie tak długo się podziewałeś? - zapytał z troską Calum siedząc na oparciu kanapy.
- W kawiarni - odpowiedziałem przełykając ostatni kęs pizzy. 
- Co tam robiłeś? - zapytał tym razem zaciekawiony Luke.
- Nie wasz interes - odpowiedziałem poirytowany ich nagłą troską. 
- O ktoś tu coś przed nami ukrywa! - wrzasnął Calum, siadając gwałtownie obok mnie.
- A więc? - wtrącił Luke, uważnie mi się przyglądając.
Przewróciłem tylko oczami i nic nie odpowiadając, wyszedłem z salonu, trzaskając za sobą drzwiami. Poszedłem do swojego pokoju od razu rzucając się na łóżko. Spod poduszki wyciągnąłem niewielką piłeczkę i zacząłem odbijać ją o ścianę. 


Po jakimś czasie do pokoju przyszedł Luke. Położył się obok mnie na łóżku i zapadła ta niezręczna cisza. 
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? - zapytał.
Złapałem piłeczkę, wkładając ją z powrotem pod poduszkę, po czym odwróciłem się w stronę przyjaciela.
- Wiesz, chciałbym czasem wyjść na miasto nie ukrywając się - powiedziałem patrząc się prosto na niego.
- Słuchaj Ashton, myślałem, że wiesz na co się piszemy idąc w stronę naszego największego marzenia - odpowiedział blondyn bawiąc się skrawkiem flanelowej pościeli. 
- Wiem, ale czasami brakuje mi dawnego życia - odparłem, biorąc głęboki oddech. 

Po tej krótkiej rozmowie z Luke'iem ponownie zapadła cisza. Podniósł się z łóżka, wstał i podszedł do drzwi.
- Stary, wiem, że chodzi o jakąś głębszą sprawę. Na razie nie będę na ciebie naciskał, ale obiecuje ci, że jeszcze wrócimy do tej rozmowy - powiedział wychodząc z mojego pokoju.
Leżałem tak jeszcze przez chwilę, aż w końcu zabrał mnie głęboki sen.


Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano, kiedy wszyscy jeszcze spali. Pierwsze co zrobiłem dzisiejszego ranka to pójście do łazienki i wzięcie orzeźwiającego prysznica. W końcu nie było bitwy, kto jako pierwszy okupuje łazienkę. Potem po cichu zszedłem na dół, do kuchni, aby w końcu zjeść coś innego niż pizza. Po skończeniu posiłku postanowiłem, że pójdę do garażu odreagować waląc w bębny. Tylko to potrafi mnie w stu procentach uspokoić. 

~*~

Było grubo po godzinie dziesiątej, a w domu znów zaczął panować chaos. Postanowiłem ponownie udać się do kawiarni. Wszedłem do domu i skierowałem się ku wyjściu, gdzie w połowie drogi zatrzymał mnie Luke. 
- Dokąd idziesz? - zapytał przygryzając kolczyk w wardze. 
- Do kawiarni - odpowiedziałem mierzwiąc dłonią włosy. Blondyn podszedł do szafy wyciągając z niej swoje buty, po czym je założył i stanął przede mną.
- To idziemy? - zapytał lekko się uśmiechając. Skinąłem głową otwierając drzwi.

Szliśmy bocznymi uliczkami w kompletnej ciszy, co rusz sprawdzając, czy w okół nie ma żadnych natarczywych fanów. Gdy dotarliśmy pod drzwi kawiarni, obejrzałem się ostatni raz i razem z Luke'iem weszliśmy do środka zajmując wolne miejsce przy ladzie.  
- Co podać? - usłyszałem nad sobą damski głos. Spojrzałem w jego stronę. Moje oczy zatrzymały się na wysokiej szatynce o niebieskich oczach, przypominających ocean. 
- Umm cześć - powiedziałem uśmiechając się do Emily.
- Hej, a więc co podać? - zapytała ponownie co wywołało napad śmiechu blondyna. Spojrzałem w jego stronę posyłając mu wrogie spojrzenie.
- A więc poprosimy mrożoną latte z bitą śmietaną - odpowiedziałem wciąż się do niej uśmiechając. Emily zapisała nasze zamówienie na kartce i wróciła do swoich zajęć. 
- Olała cię - odparł pewnie Luke, co chwilę zakrywając buzię by nie parsknąć głośnym śmiechem.
- Och zamknij się -powiedziałem z wyrzutem. 

Do kawiarni weszła groźnie wyglądająca brunetka, która zajęła miejsce tuż obok mnie. Na zamówienie długo nie musieliśmy czekać, ponieważ po niespełna pięciu minutach kawy były gotowe.
- Proszę - powiedziała szatynka stawiając przede mną i Luke'iem latte.
- Dzięki - odparłem upijając łyk napoju.
Wciąż nie mogłem oderwać wzroku od Emily, która natarczywie gadała z przybyłą dziewczyną, tak jakby się znały.
Postanowiłem wykorzystać sytuacje do zagadania więc głośno odchrząknąłem, zwracając przez to uwagę dwóch przyjaciółek.
- To jest Luke - powiedziałem z nadzieją, że go nie znają i będziemy mieli temat do rozmowy.
Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, lekko się przy tym uśmiechając, po czym Emily wyciągnęła do niego rękę, aby się przywitać.
- Emily - powiedziała - Kaya to jest Ashton, Ashton poznaj Kayę - dodała zapoznając mnie z brunetką.
- Cześć - odparłem uważnie jej się przyglądając. Jej ciemne włosy kaskadami opadały na ramiona. Twarz miała bladą jak ściana, na której było widać liczne piegi. Jej oczy były koloru czekolady, a makijaż przypominał oczy pandy. 
- Jestem Luke - odezwał się blondyn wyciągając dłoń w stronę Kaii, która z uśmiechem ją uścisnęła.


Emma i Kelsey:

I w końcu jest 2 rozdział ♥ Myślimy, że spodoba się wam tak samo jak nam gdy go pisałyśmy. Tym razem post jest z perspektywy Ashton'a. Chciałybyśmy wam już w tej chwili oznajmić,że rozdziały będą pisane z różnej perspektywy każdego z czterech głównych bohaterów. Tym razem nowy rozdział może mieć opóźnienie, ponieważ jedna z nas wyjeżdża na dwa tygodnie.
Cóż, ale damy radę :) ! Chciałybyśmy jeszcze podziękować za komentarze pod prologiem oraz 1 rozdziałem ! KOCHAMY WAS! Mamy olbrzymią nadzieje, że zostaniecie z nami do końca, a  komentarzy z waszą opinią przybędzie. A więc do następnej notki kochani ♥ xx


czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 1

(P.O.V.S E.M.I.L.Y)

Pochyła czcionka - retrospekcja



Czy mogę zająć minutę? Mam ci coś do powiedzenia Słyszałem, że ktoś cię lubi I to może być nic, ale on znajduje się zaraz przed tobą Jest mniej więcej moich rozmiarów Nie odwracaj się, bo on patrzy Myślę, że go znasz Ale po prostu nie wiesz, że on znajduje się zaraz przed tobą


- Proszę o zapięcie pasów. Za chwilę lądujemy w Sydney Airport.
Z głośników wydobył się głos stewardessy, na który czekałam od rozpoczęcia się tej koszmarnej podróży. Trzęsącymi się dłońmi zapięłam pas i delikatnie położyłam głowę  na oparciu, przymrużając oczy. Oddychałam ciężko a moje myśli krążyły wokół jednego - aby samolot bezpiecznie wylądował. Wzmagały się turbulencje. Z przerażenia nieświadomie wbiłam paznokcie w dłoń siedzącej obok mnie przyjaciółki.  Dziewczyna syknęła z bólu, wyrywając dłoń spod moich palców.
- Spokojnie Emily, zaraz będziemy na miejscu - powiedziała z troską Kaya, uspokajając  mnie, przy czym gładząc swoją zranioną przeze mnie dłoń.
- Przepraszam - powiedziałam, widząc rany na jej ręce.
Podczas lądowania wciąż miałam zamknięte oczy. Moje dłonie się pociły, a nogi trzęsły się ze strachu.
Kiedy zakończył się lot oraz mój koszmar, odetchnęłam z ulgą i wreszcie otworzyłam oczy, rozglądając się dookoła.
Spojrzałam się na przyjaciółkę, która już skakała z radości.
- Nareszcie jesteśmy na miejscu - powiedziała Kaya ze łzami radości w oczach.
- Tak, nareszcie - dodałam nie mogąc nic innego z siebie wydusić. Złapałyśmy za nasze bagaże taszcząc je jak najszybciej ku wyjściu.  
Po opuszczeniu samolotu rzuciłam się wraz z walizkami na ziemię, słysząc za sobą śmiech przyjaciółki dobiegający zza moich pleców.
- Już więcej nie wsiądę do tego przeklętego samolotu ! - krzyknęłam wciąż leżąc plackiem na ziemi, przez co wywołałam  jeszcze większy napad śmiechu Kaii. Dziewczyna zeszła ze schodów i stanęła na przeciwko mnie.
- Wstawaj już bo zaczynam się za nas wstydzić - oznajmiła brunetka podnosząc moją walizkę.


Powoli wstałam, otrzepując przy tym swoje ubranie, po czym zabierając od przyjaciółki swój bagaż z drwiącym uśmiechem na twarzy. Obydwie ruszyłyśmy w stronę postoju taksówek. Kaya zajęła wolne miejsce z przodu, co w sumie było oczywiste.
- Underwood Street 36 - powiedziałam do kierowcy wiedząc, że brunetka na pewno zapomniała dokąd mamy się udać z wrażenia.
Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Byłam podekscytowana, że w końcu zaczęłyśmy spełniać swoje największe marzenie.

Podróż taksówką była dość męcząca. Na ulicach roiło się od mieszkańców Sydney, więc dotarłyśmy na miejsce w około godzinę. Zapłaciłam kierowcy należytą sumę, po czym wyjęłyśmy swoje bagaże i ruszyłyśmy do naszego nowego mieszkania.
Obydwie zatrzymałyśmy się przy drzwiach.
- Razem? - zapytała mnie przyjaciółka, posyłając w moją stronę zachęcający uśmiech.
- Razem - odpowiedziałam naciskając wraz z Kayą na klamkę. Drzwi się otworzyły, a naszym oczom ukazał się niewielki korytarz o białych ścianach i ciemnych panelach. Zostawiłyśmy walizki w przedpokoju i ruszyłyśmy dalej.
Następnym odwiedzonym przez nas pomieszczeniem była kuchnia. Nie była wielkich rozmiarów. Wręcz przeciwnie - malutka. Jednak na nas dwie była idealna. Jej ściany pokrywała farba koloru limonkowego. Blaty były ciasno ułożone obok siebie, lodówka stała pomiędzy kuchenką a ścianą.
Przeszłyśmy na sam koniec korytarza, gdzie znajdowały się dwie pary drewnianych drzwi. Doskonale wiedziałyśmy co się tam znajduje. Nasze pokoje. Kaya wbiegła do pierwszych lepszych drzwi, stając na środku pomieszczenia.
- Zamawiam ten pokój! - pisnęła zamykając przed moim nosem wrota do swojego nowego królestwa. Cicho jęknęłam szykując się na najgorsze. Zawsze dostawałam najgorszy pokój, ponieważ moja kochana przyjaciółka była uparta jak osioł i nigdy nie odpuszczała.
Przekręciłam gałkę wchodząc do pokoju. Ku mojemu zdziwieniu nie było aż tak źle. Pomieszczenie było w barwach odcieni kremowego i żółtego. Przy oknie stało duże łóżko z regałem pełnym różnorodnych płyt i książek. Wzdłuż ściany stała ogromna szafa, w której drzwi zastępowały olbrzymie lustra. Na środku leżał puszysty dywan, koloru białego. Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła była stojąca w rogu pokoju siwo-czarna gitara.

Gdy pierwsze emocje nareszcie opadły, wróciłam do przedpokoju po walizki, aby się rozpakować. Kiedy zaczęłam z wolna wypakowywać pierwsze rzeczy, z hukiem do mojego pokoju wpadła Kaya.

- Dziewczyno, jesteśmy w raju! - krzyknęła z zachwytem - musimy to uczcić - dodała podekscytowana rzucając się na moje łóżko.
Spojrzałam na nią jak na wariatkę doskonale wiedząc o co jej chodzi.
- Masz rację, ale tym razem ty idziesz do sklepu - powiedziałam szybko rzucając w nią poduszką, która trafiła ją prosto w twarz.
- Okey, poświęcę się dla dobra sprawy - oznajmiła naburmuszona schodząc z mojego łóżka i odrzucając do mnie poduszkę, którą szybkim ruchem chwyciłam.
- Szerokiej drogi! - krzyknęłam zadowolona w jej stronę, gdy jeszcze stała w progu. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę wystawiając przy tym środkowy palec.
- Też cię kocham! - powiedziałam sarkastycznie posyłając jej zabójcze spojrzenie.
Kiedy dziewczyna opuściła mój pokój i udała się do sklepu, dokończyłam rozpakowywać swoje walizki.
Po ułożeniu wszystkiego na właściwe miejsce, usiadłam na łóżku i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Mój wzrok przykuł siwo -czarny przedmiot, stojący w kącie. Po chwili namysłu wstałam, wzięłam gitarę do ręki i usiadłam na puszystym dywanie. Ułożyłam ją na kolanie i delikatnie dotykałam palcami struny. Z instrumentu zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki. Z początku było to tylko szarpanie, ale z czasem zaczęła powstawać melodia. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a na policzkach ognisty rumieniec.
- Wróciłam! - usłyszałam trzask drzwi oraz głos przyjaciółki. Powoli podniosłam się z dywanu odstawiając instrument na swoje miejsce.
Do pokoju weszła Kaya niosąc ze sobą całą reklamówkę chipsów i alkoholu.
- I kto to wszystko zje? - zapytałam pokazując palcem na trzy paczki samej chemii. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko szeroko się uśmiechnęła, rzucając się wraz z zakupami na moje łóżko.
- Oj nie marudź tylko przynieś szklanki - powiedziała otwierając pierwszą butelkę przezroczystego płynu. Przewróciłam oczami czując, że jutro rano nie będzie już tak przyjemnie, po czym pomaszerowałam do kuchni biorąc z niej dwie szklanki.
- Pośpiesz się - warknęła brunetka robiąc łyk z butelki.
Podałam jej szklankę. Naczynie było do jednej trzeciej napełnione wódką, a resztę miejsca zajmowała cola.
- To nasze zdrowie - powiedziałam upijając spory łyk ze szklanki.
- Nasze zdrowie - powtórzyła Kaya wypijając jednym duszkiem połowę zawartości naczynia.

Dziewczyna nie wiedziała co to umiar. Łyk za łykiem, szklanka za szklanką, aż w końcu na dnie butelki nic nie pozostało. Ale to nic, w porównaniu do zeszłej imprezy urodzinowej.

Dzisiejszego wieczoru Kaya wkroczyła wielkim krokiem do świata dorosłości. Doskonale wiedziałam, że tego wydarzenia żadna z nas już nigdy nie zapomni. Dziewczyna zdecydowanie zaszalała z zakupami. Myślałam, że żartuje, ale jednak się myliłam. Kupiła aż dwie zgrzewki czystej wódki oraz kilka butelek Jacka Danielsa na nas dwie i tylko kilku znajomych. Wieczór dopiero się rozpoczynał , a Kaya już ledwo trzymała się na nogach. Postanowiła swoje urodziny rozpocząć nieco wcześniej i zamknięta w pokoju ,,wychlała'' dwie butelki Danielsa i jedną czystą, po czym wyszła śmiejąc się jak wariatka. Nasi znajomi mieli niezły ubaw widząc ją w takim stanie. Gdy impreza już się rozkręciła, wszyscy goście byli tak samo ,,nawaleni'' jak Kaya na początku, a może i gorzej. Najciekawszy był jednak kolejny tydzień. Męczył nas bowiem kac morderca. I w ten oto sposób wyszły nam bokiem urodziny i alkohol, aż do dzisiejszego dnia.

Wkrótce opróżniłyśmy już wszystkie butelki oraz paczki chipsów. Kaya uwaliła się na moje łóżko po czym zasnęła kamiennym snem. Ja zaś musiałam zadowolić się swoim nowym, puszystym dywanem. Nie miałam siły sprzątać, więc tylko odgarnęłam wszystko na bok i rozłożyłam się na całej długości materiału.

Gdy zadzwonił budzik obudziłam się z wielkim bólem głowy. Niechętnie podniosłam się z podłogi próbując przypomnieć sobie, co robią tu te wszystkie butelki. Zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi, kiedy usłyszałam jęk dobiegający z łóżka. Odwróciłam się i ujrzałam Kayę z dziwnym wyrazem twarzy. Przyjaciółka podniosła się leniwie z łóżka, trzymając się za głowę.
- Która godzina? - zapytała przymrużając przy tym oczy od rażącego ją światła.
- Za dziesięć dwunasta - powiedziałam dalej zbierając śmieci z wczorajszego wieczoru. 
- Trochę wczoraj przesadziłyśmy - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Trochę?! Teraz mi to mówisz?! - odpowiedziałam jej z wyrzutem odwracając się od niej tyłem.
Brunetka nic nie odpowiedziała tylko wyszła okupując swoją łazienkę. Kiedy skończyłam robić porządek w pokoju, postanowiłam w końcu wziąć prysznic. Nareszcie doznałam chwili odprężenia, gdy gorące krople wody bezwładnie spływały po moim nagim ciele.

Kiedy skończyłam brać prysznic, szczelnie owinęłam się białym, puszystym ręcznikiem. Wyszłam z łazienki, a w tym samym czasie do pokoju weszła Kaya trzymając w ręku pocztę.
Dziewczyna szła powoli sprawdzając do kogo są zaadresowane listy. W tym samym czasie z jej rąk wypadła niewielka ulotka, która podfrunęła prosto pod moje bose stopy. Schyliłam się aby ją podnieść. Uważnie przeczytałam jej nagłówek i treść, z czego okazało się, że reklamująca się kawiarnia szuka pracownika.
- Jest coś do mnie? - zwróciłam się do przyjaciółki, która siedziała na brzegu łóżka, czytając czasopismo.
- Nie, nic nie ma. Są tylko jakieś czasopisma i ulotki - odpowiedziała nie odwracając wzroku od gazety.
Cicho mruknęłam wciąż przeglądając ulotkę, którą trzymałam w dłoni. Postanowiłam, że wybiorę się do danego lokalu zapytać czy praca jest nadal aktualna.

Podeszłam do szafy wyciągając z niej czarne rurki i mój ulubiony biały sweter, po czym ponownie wróciłam do toalety wysuszyć włosy i się naszykować do wyjścia.

- Dokąd idziesz? - zapytała zdziwiona Kaya widząc mnie wyszykowaną do wyjścia. Spojrzałam w lustro nakładając tusz do rzęs i odrobinę błyszczyka.
- Szukać pracy, tobie polecam to samo, jeżeli chcesz tutaj zostać - powiedziałam idąc w stronę korytarza gdzie zostawiłam swoje buty.
- Później poszukam - krzyknęła z pokoju. Usiadłam wygodnie na ziemi zakładając swoje ulubione, czarne trampki.
- Wrócę późno! - rzuciłam przed wyjściem z mieszkania, chwytając z regału dokumenty.

Droga do kawiarni nie zajęła mi dużo czasu. Znajdowała się tylko dwie przecznice dalej od naszego miejsca zameldowania. 
Kawiarnia była niewielka, ale tłumy wręcz przeciwnie. Ledwo przecisnęłam się przez drzwi wejściowe, po czym skierowałam się do lady, gdzie stał najprawdopodobniej właściciel lokalu.
- Umm przepraszam, ja w sprawie pracy - zwróciłam się do mężczyzny, który przywitał mnie szerokim uśmiechem.
- Dzięki Bogu, nareszcie ktoś się znalazł - powiedział zapraszając mnie gestem ręki na zaplecze kawiarni. Posłusznie ruszyłam za właścicielem.

Po krótkiej rozmowie wstępnej z panem Wood'em bezproblemowo dostałam tą pracę.
- A więc dobrze, zaczynasz od jutra. Godzina dziesiąta. Nie spóźnij się tylko - powiedział z uśmiechem.
- Dziękuję - odpowiedziałam na pożegnanie, po czym powoli opuściłam zaplecze i skierowałam się ku drzwiom wyjściowym z pomieszczenia.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi, ktoś po drugiej stronie pchnął je w tym samym momencie w moją stronę. Upadłam na twardą posadzkę, a wszystkie moje dokumenty rozsypały się po podłodze.
- Przepraszam, nic ci nie jest? - odezwał się męski głos nade mną.
- Nic się nie stało, wszystko w porządku - odpowiedziałam rozkojarzona, wstając z ziemi. Powoli zaczęłam zbierać porozrzucane papiery, gdy nagle natrafiłam na czyjąś dłoń. Podniosłam wzrok i ujrzałam duże, głębokie, piwne oczy i szeroki uśmiech, przy którym zauważyłam dwa małe dołeczki. Tajemniczy chłopak podał mi resztę zebraną przez niego dokumentów.
- Dziękuję - powiedziałam speszona, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Przyjrzałam się mu uważniej. Miał ciemne blond włosy. Górował nade mną swoim wzrostem.
- Jestem Ashton - przedstawił się wyciągając w moją stronę dłoń.
- Emily - powiedziałam ściskając jego dłoń, lekko zarumieniona.



Emma i Kelsey:

Witamy w pierwszym rozdziale ! ♥ Jak każdy wie, początki są zawsze najtrudniejsze, ale jakoś przetrwałyśmy tą próbę. Rozdział zajął nam, aż trzy dni i mamy nadzieje, iż pierwsza notka oraz prolog, który dodałyśmy w tym samym czasie spodobają się wam i regularnie będziecie czytać nasze wypociny. 
Liczymy także na waszą opinię xx






Prolog

[...] I zabrzmiał ostatni dzwonek. Wszyscy uczniowie opuścili mury szkoły szczęśliwi, wiedząc, że już nigdy więcej tutaj nie wrócą. 
Dwie przyjaciółki, Emily i Kaya właśnie zakończyły ostatni rok nauki w liceum. Doskonale wiedzą, że w te oto wakacje spełni się ich największe marzenie, lecz żadna z nich nie przewidziała jednego - że ich życie zmieni się bardziej, niż mogłyby przypuszczać. 

Miłość przychodzi znikąd - jedno spotkanie, jedno spojrzenie i już wiesz ...